Dzień jak co dzień, ale jednak inny. Dzisiaj się przeprowadzam. Co widzę? Jak na razie ogrody rezydencji, szczerze mówiąc mało mnie one interesują, chociaż będzie po czym spacerować a i tak pewnie skończy się na spaniu na którymś z drzew.
Zapłaciłem kierowcy i wysiadłem na wprost głównego wejścia. - Suuugooi, jest ogromny! - powiedziałem zachwycony ogromem i pałacowym wykończeniem budynku. - Książę przyjechał do swojego pałacykuu~ - powiedziałem radosny jak zwykle było to suche i nie dojrzałe. Rozejrzałem się po holu szeroko otwartymi oczami, nigdy nie zwracałem na to uwagi w swoim domu, bo przecież to mój dom, nie warto się nim zachwycać. Przeszedłem do swojego pokoju bacznie przyglądając się wszystkiemu dookoła. Kiedy otworzyłem drzwi lekko zawiodłem się na wnętrzu, spodziewałem się klasycznej bieli i brązu a nie czerni i czerwieni. " Znowu ta tandeta, robią te pokoje dla ludzi z depresją czy "zpaczonym" gustem? Musze to poprzerabiać na mój podwodny świa...". Nie zdołałem dokończyć swojego wewnętrznego monologu, ponieważ zobaczyłem... to, siedzisko na parapecie, coś co zawsze uwielbiałem i chciałem mieć. Nie zwracając uwagi na wszystko inne rzuciłem się na poduchy, już nie przeszkadzało mi to, że są czerwone, zostawiając otwarte drzwi i porozwalane bagaże usnąłem, mrucząc, na poduszkach.